Niestety scenarzyści i producent postawili na lekkie, familijne kino rozrywkowe rozdarte gdzieś pomiędzy słabą komedią a nieciekawą dramą, zaraz obok mdłego romansidła bazującego na powierzchowności jego bohaterów. Gdyby skupić się wyłącznie na ukazaniu zgubnego kultu konsumpcjonizmu, któremu ulegają przedstawiciele klasy wyższej i jego konsekwencjach w wychowaniu i dojrzewaniu emocjonalnym ich dzieci wraz z dokładnym określeniem roli niani w owym dojrzewaniu, film windowałabym bardzo wysoko. Wprawdzie kwestie te nie zostały w obrazie pominięte. Zostały po prostu bardzo spłycone. Scarlett Johansson, jak na muzę Allena, była fatalna - to chyba jeden z jej najgorszych filmów zaraz obok "Kobiety pragną bardziej". Nie sądziłam, że można aż tak sugestywnie dawać widzowi do zrozumienia, że "owy grymas został wymyślony przez reżysera, a aktor go tylko odtwarza";) Szkoda, bo akurat po niej spodziewałabym się więcej. Pozwalając sobie jeszcze na małą dygresję - ciemny kolor włosów absolutnie jej nie służy.
Nie miałam okazji przeczytać książki, ale jeżeli jest bardzo zbliżona do tego obrazu, nie mam zamiaru nadrabiać zaległości.
Aż nie wierzyłem jak to czytałem. Po filmie pierwsze co mi przyszło właśnie do głowy to to o czym tu piszesz. Jak to się stało? I z tym ,że tak może myśleć dwoje ludzi i za to jak można stworzyć taki obraz dla widza?!?!?
pozdrawiam
Przed obejrzeniem filmu nastawiłam się właśnie na lekkie, familijne kino, ale podczas seansu (w tym kilku scen wziętych rodem z porządnego dramatu) doszłam do wniosku, że zmieniając nieco konwencję możnaby uczynić z tego obrazu bardzo ambitne kino.